[in Polish]
list hetmana Stanisława Żółkiewskiego do JKM Zygmunta III
Najjaśniejszy Miłościwy Panie, panie
nasz miłościwy!
Uniżone służby moje zaleciwszy
miłościwej łasce Waszej Królewskiej Mości pana mego miłościwego.
Iż nie tak często do Waszej Królewskiej Mości piszę, dając znać
co się tu dzieje, przyczyny są, najprzód iż posłańcom nie jest
trakt bezpieczny dla rozboju; druga przyczyna, że póki rzeczy są
na wadze, zawżdy się żywię w oczekiwaniu; rzeczy niepewnych,
spodziewanych nie chcę do Waszej Królewskiej Mości pisać.
Oznajmiłem Wasza królewska Mość, jakom przyszedł tu pod ten
hrodek i pod to wojsko nieprzyjacielskie, które w nim jest. Więc że
oczekiwanie ich było na ratunek odsieczy, której się spodziewali
od kniazia Dymitra Iwanowicza Szujskiego, ile jedno sposobów
stawało, ścisnąłem ich tak, że też grodki wokoło ich
stawiając, strażami pilnymi osadzając, nigdzie się im wychylić
nie dopuszczając, żywności, pasze koniom broniąc. Posyłałem też
ustawicznie posyłki ku Możajsku, wywiadując się o Kniaziu
Dymitrze, więc i przez szpiegi starałem się o wiadomość. Ale
krótko przyjdzie mi do Waszej Królewskiej Mości pisać,
opuszczając siła, bo będąc ustawicznie zabawiony, niewiele mi
czasu zostaje do pisania listu, i Waszej Królewskiej Mości pana
mego mego nie chcę utęsknić czytaniem długiego listu. Użyłem
jednak p. Domarackiego podstolego lwowskiego, żeby particularia
quoque wypisał do Jego Mości podkomorzego koronnego. Suma rzeczy
taka jest: 3 Julii godzin dwie albo trzy na dzień, wziąłem
wiadomość, że kniaź Dymitr Szujski ruszywszy się z Możajska w
ośmiu mil ode mnie nocował, z piątku na sobotę, zgromadziwszy do
siebie wszystkie siły i moskiewskie i cudzoziemskie, co ich jedno
mieć mógł, i mając wojska cudzoziemskiego z Jakobem Pontussonem
De la Gardie i z Evertem Hornem więcej, niźli pięć tysięcy
dobrze zbrojnych, i jako się potem w potrzebie pokazało, dobrych
rezolutów, moskiewskich ludzi przeszło trzydzieści tysięcy:
niemało było ludzi znacznych, wojewodów: Andriej Golicyn, Daniło
Mezecki, Jakow Boratyński, Wasili Buturlin i inszych, spodziewając
się tymi siłami znieść wojsko Waszej Królewskiej Mości, a tymże
wojskiem przemyśliwając odsiecz dać Smoleńskowi. Zarazem wezwałem
do siebie panów pułkowników i rotmistrzów wojska Waszej
Królewskiej Mości, z wielu wielkich i ważnych przyczyn zdało mi
się nieprzyjaciela nie czekać; przyczyn tych nie wypisuję, bo
długo by było: ale też patrzyłem ad sextam Julii, wolałem, niżby
ten dzień przyszedł, Panu Bogu się poruczywszy tentare fortunam.
Zostawiwszy tedy część wojska przy tym hrodku, piechotę wszystką
Waszej Królewskiej Mości i kozaków, expedito exercitu, bez wozów
tegoż dnia, to jest 3 Julii nad wieczorem ruszyłem się ku
Kłuszynu, gdziem się spodziewał zastać wojsko nieprzyjacielskie,
od obozu naszego jakby we czterech mil, i szedłem na całą noc. Na
rozświcie przednia straż ex fremitu castrorum postrzegła wojsko
nieprzyjacielskie, które przybliżało się było dalej do nas
pominąwszy Kłuszyn. Przyszliśmy niespodziewanie na nieprzyjaciela,
nie miał o nas przestrogi, ani wiadomości nijakiej, jeszcze byśmy
ich podobno na posłaniu zastali, ale iż przez złość i ciasność
drogi wojsko nie mogło się pospieszyć, przyszło mi godzinę i
dalej poczekać, że się wojsko ze złej drogi wybiło, a w tym też
nieprzyjaciel się ocknął, i postrzegła nas straż; przyszło nam
jeszcze przed słońca wschodem dnia wczorajszego 4 Julii zwieść z
nimi potrzebę. Na wielkiej nam było pomocy, że nieprzyjaciela
wzięła trwoga z nastąpienia naszego im niespodziewanego, bo
wszystkich nas przez małość naszą lekceważyli, a tym mniej tego
się spodziewali, żebyśmy mieli i bródek tuteczny sufficienter
osadzić, i żebyśmy mieli tyle serca mieć, na nich się rzucić.
Stawili się nam zrazu, zwłaszcza cudzoziemcy Francuzowie zbrojni
dosyć dobrze, jako się godzi ludziom rycerskim, trwała bitwa
ancipite Marte najmniej trzy godziny, co dzisiejszego wieku dziw
jest: bo się bitwy impetem tylko odprawują, że trudno było sądzić
czyja wygrana. Zdarzył Pan Bóg z miłosierdzia swego, po tak wielu
się obracaniach i ich i naszych, że dzielność i męstwo rycerstwa
Waszej Królewskiej Mości przemogło nieprzyjaciela, najprzód
Moskwa a potem i cudzoziemcy jęli uciekać. Na cudzoziemcach konnych
wjechali żołnierze Waszej Królewskiej Mości w ich obóz bijąc,
siekąc tak , iż ich i z obozu pędzili w las. Piechota jednak
cudzoziemska stała w ordynku przy fortelu, przy lesie: trudno było
na nią natrzeć konnym. Piechoty też niebyło ze sto mojej, i pana
starosty chmielnickiego, bośmy drugich przy obozie musieli zostawić,
i nie było sposobu tych ludzi zrazić. Było przy tym kilka kompanii
francuskich konnych; zbrojnych, ale starsi ich Pontusson i Evert Horn
w onym pierwszym zapędzie pouciekali. Monsieur de la Ville, chory
został był w Pohoryłoj , tak iż żadnego starszego prawie nie
było przy nich. Moskiewscy też wojewodowie Golicyn i insi
pouciekali. Sam Dymitr Iwanowicz Szujski został w horodku, który
jednej że nocy był zbudował. Ten gródek i obóz jego łączył
się z obozem cudzoziemskich ludzi. Zegnawszy wojsko
nieprzyjacielskie z pola, jąłem rozmyślać jakoby się zwycięstwo
skuteczne nad nieprzyjacielem, za pomocą boża, otrzymać mogło.
Skoro się: ludzie z pogoni wrócili, chciałem znowu kazać natrzeć
na obóz cudzoziemski, a w tym jęli się przedawać Francuzowie po
dwu po trzech; ciż uczynili mi nadzieję, że i drudzy chcą się
zdać na łaskę Waszej Królewskiej Mości, wdałem się tedy z nimi
w traktaty. A w tym Pontusson i Evert Horn z lasu, do którego uszli
byli, wrócili się znowu do swego obozu, i by byli mogli, radzi by
byli rozerwali te traktaty; ale żołnierze nie chcieli, bo widząc
że Moskwa pouciekała, ich też dobrze nabito, życzyli sobie z nami
zgody. Dymitr Szujski rad by też był zerwać te traktaty, z
obietnicami niesłychanymi posyłał do Everta Horna do tejże umowy,
która taka była: żeby przy zdrowiu i przy wszystkim swoim cali
zostawali; którzy by chcieli zaciągnąć się na służbę Waszej
Królewskiej Mości, że im to ma być wolno; którzy by też chcieli
iść do swoich krajów, że maja być swobodnie przepuszczeni; a
przysięgę i upewnienie daniem ręki kapitanowie swym i ich imieniem
uczynili: że przeciw Waszej Królewskiej Mości zwłaszcza w Moskwie
nie ma z nich nikt broni podnosić. Dymitr Szujski postrzegłszy, że
ze mną oń cudzoziemcy traktują (było ich kilka tysięcy), w las,
który bliski był, nie doczekawszy końca traktatów, z onego
gródka, w którym się był okopał i obostrwożył z ostatkiem
ludzi moskiewskich, co się przy nim byli zatrzymali, jął wielkim
gwałtem uciekać, nasi też gonić. Drudzy do obozu jego z
cudzoziemcami też wpadli, który obóz wielki był i dostateczny, i
jego własna kareta i insze wozy zostały, którego szablę, szyszak,
buławę wzięto. W pogoni, jako to zwykło bywać, najwięcej ich
poginęło. Powiedział mi pan Sałtykow, że widział zabitego
Jakowa Boratyńskiego. Wasilij Buturlin pojman, i jeden diak
rozradny: Jaków Dzienudow, który świeżo był z Moskwy pieniądze
cudzoziemcom przyniósł: jakoż w sobotę, która poprzedziła
potrzebę, dziesięć tysięcy rubli gotowych pieniędzmi dał, a
oprócz tego dwadzieścia tysięcy rubli w sobolach i w suknach
przyniósł, ale oprócz pieniędzy jeszcze byli tych fantów nie
brali, nasi je pobrali u Szujskiego w obozie. Jakoż pacholikowie,
Pohrebiszczanie, co to tego pilnowali, mają wielka zdobycz.
Żołnierze Waszej Królewskiej Mości szkodę odnieśli wielką i w
samych sobie i w koniach, i koniecznie potrzebują Waszej Królewskiej
Mości łaski poratowaniem pieniędzmi do tego aby się mogli
pokrzepić. Nie mianuję na ten czas nikogo, jako kto sobie poczynał
przy tej służbie Waszej Królewskiej Mości; bo i tak chociaż się
spodziewałem poczynając pisać, że miał być list krótki,
przyszło przedłużyć; atoli o wszystkich nie tylko ja, ale rzecz
sama daje świadectwo, że sobie mężnie, jako się godzi cnym
rycerskim ludziom, poczynali przy tej służbie Waszej Królewskiej
Mości; pewienem że Wasza Królewska Mość raczysz to od nich
miłościwie przyjąć. Falkonetów przy tym wojsku było jedenaście,
ale mnie ich nie doszło rąk, jedno siedem, i tem z pracą
przyniósł, bom niemiał czym pociągnąć, insze są tu gdzieś
między panami rotmistrzami; chorągwi z kilkadziesiąt, też
Buturlinowa, który przodek wojska wiódł, jest i samego Szujskiego
najprzedniejsza chorągiew adamaszkowa ze złotem. Raczyłeś Wasza
Królewska Mość do mnie pisać, żebyć pana Iwana Sałtykowa
odesłał do Waszej Królewskiej Mości; widzę, że to stąd poszło,
że jego pan ojciec rozumie go być szkodliwie rannym, ale on zdrów
jest, był i teraz ze mną w tej potrzebie, i dobrze się Waszej
Królewskiej Mości zasługował, także insi panowie; bojarowie
moskiewscy, którzy na ten czas tu byli. Nic innego na ten czas tylko
swe służby Waszej Królewskiej Mości zasyłam.
Dan w obozie w Cariowo Zajmiszcze 5
Juiii 1610.
Valete
No comments:
Post a Comment