Saturday, June 30, 2018

Odyseja Pomnika Katynskiego z NJ


 Salvete Omnes,
[in Polish]
z Twittera Slawka Platty

Walka o Pomnik Katynski w Jersey City, NJ trwa -  teraz raczej jest pewne, ze będzie musiało  mieć miejsce referendum - Polonia amerykańska uzyskała drugi oddech w boju o zatrzymanie Pomnika w miejscu w którym stoi dzisiaj.
Polski Dziennik z NY/NJ podaje
  Max Kolonko na twitter  podawał, ze Polonia przegrała glosowanie w Radzie Miasta Jersey City ale jak już wiemy nie złożyła broni i walczyła dalej pod wodza min mec. Slawek Platta , mimo oporu  burmistrza Fulopa i jego grup interesu,  członków  Komitetu Katyńskiego i także Klubow Gazety Polskiej (KGP) (Niezależna atakuje mec. Platte), I tak nasza amerykanska Polonia wygrywa jednak kolejna rundę w obronie Pomnika idąc do referendum nad losem Pomnika, teraz decyzja bedzie w rekach wyborców Jersey City, NJ.

 Matthew Tyrmand, nie znający języka polskiego 'desant z US' (obok desantu z UK czyli Jeff 'a Danniels'a), który fetowany jest w RP jako syn dawno zmarłego świetnego pisarza polskiego mości Leopolda Trymanda, otz tenze Matthew zdaje się, ze opowiada się po stronie czlonkow Komitetu Katyńskiego stojacych po stronie burmistrza, Fulopa (któremu zdaje się mocno 'zagotuje się pod siedzeniem') i KGP etc.

Reportaż -video z sutuacji - link [English]
Vivat Polonia, vivat proces demokratyczny w Ameryce!
                                              ciąg dalszy nastąpi
                                                          ***
w temacie pomników - strona Bitwa pod Komarowem pokazała na 'Fejsie' projekt pomnika sławnego zwycięstwa kawalerii polskiej na bolszewikami w zakończonym szczęśliwie 1920 roku.
copyright @ Bitwa pod Komarowem

Valete !
ps

szybki szkic towarzysza husarskie z kopia.  

4 comments:

Dario T. W. said...

Profesor J. M. Chodakiewicz o nowelizacji ustawy o IPN i innych daleko ważniejszych kwestiach..
( na kanwie wywiadu zauważam, ze na gwałt potrzeba Polsce dyplomatów kalibru takiego jak Paweł Włodkowic czy Lew Sapieha, parlamentarzystów jako Andrzej Fredo - pisze to jako Polonus amerykański :) , a prof. Chodakiewicz były wspaniałym doradca tego rządu w RP o imieniu wdzięcznym Dobra Zmiana )

''– Kwestie żydowskie mają reperkusje międzynarodowe. Jak bardzo by się Polakom wydawało, że są to nasze sprawy wewnętrzne, czy mało ważne, to zawsze trzeba być świadomym tego, że to odbija w mediach na całym świecie. Rząd zawsze musi takie rzeczy bardzo uważnie przemyśleć - podkreślił prof. Chodakiewicz
– Szczekaczki zamknęły się od jakichś dwóch miesięcy. Nie ma histerii. To się samo stało? Czy może są środowiska w Waszyngtonie, które są życzliwe Polsce i potrafiły wytłumaczyć czynnikom wojskowym, politycznym, że taka kampania szkalowania Polski podminowuje naszego największego alianta w tym rejonie Europy? Jest to bardzo złe dla NATO. Proszę sobie wyobrazić, że przez kilka miesięcy była bardzo ciężka praca zakulisowa, żeby wytłumaczyć lobby izraelskiemu, że w obliczu agresji Rosji Putina, opluwanie alianta polskiego nie jest rzeczą dobrą''
http://www.tysol.pl/a20996--video-Czy-to-koniec-sporu-Polska-Izrael-Prof-Marek-Jan-Chodakiewicz-Nic-nie-jest-zamkniete

Dario T. W. said...

https://nczas.com/2018/06/30/prof-chodakiewicz-antypolska-fala-w-usa-wrocila-w-formie-neostalinowskiej-nadzieja-jest-w-polakach/
z wywiadu -

Polskość występowała w świadomości tych ludzi jako sentyment, ale nie jako stały punkt odniesienia generujący wymierne działania w celu jej utrwalania i wzmacniania na poziomie politycznym. Po latach nabierała polskość głównie wymiaru folklorystycznego – przysłowiowe tańce góralskie i kiełbasa. Nie była już istotną rzeczywistością, funkcjonowała głównie od święta.

Rzeczywistością stawała się coraz bardziej amerykańskość. Realiami była Ameryka. A polskość w USA z biegiem czasu słabła, dopóki nie wzmocnili jej świeżo napływający rodacy, którzy – tak jak ich poprzednicy – starali się odtworzyć swoje środowisko – zwykle wioskę albo inną okolicę. Przede wszystkim budowali kościół i powielali zwyczaje wyniesione ze Starego Kraju. Czuli się wtedy bezpieczni, właśnie dlatego zaczynali się czuć w Ameryce jak w domu.

Następnie, szczególnie już po II wojnie światowej, Polacy, polskość i Polska zderzyli się z szybciej asymilującymi się lingwistycznie i kulturowo, jak również coraz lepiej wykształconymi żydowskimi Amerykanami. Ci pofolgowali sobie w takt antypolskich przesądów, a nawet nienawiści odziedziczonej po dziadkach i ojcach. Cwanie wplątali swoje resentymenty w obowiązujące antypolskie stereotypy zakodowane u WASP-ów. Podlali swe ataki sosem postępu, szczególnie kulturowego marksizmu szkoły frankfurckiej.Nawet rewolucja kontrkulturowa lat sześćdziesiątych, kiedy to wylansowano dyktaturę mniejszości, nie polepszyła sytuacji osób pochodzenia polskiego. Wprost przeciwnie – polska mniejszość nie załapała się na tę falę, bo amerykańscy Polacy mieli być antysemiccy, rasistowscy, obskuranccy, reakcyjni i naturalnie katoliccy. Taka narracja rozkwitła w latach siedemdziesiątych tysiącami „polskich dowcipów” o głupich Polaczkach.

Mój przyjaciel, profesor John Radziłowski, wysłuchiwał takiego chamstwa w szkole podstawowej nie tylko od uczniów, z którymi stale się bił, ale nawet od idioty nauczyciela. Niespodziewanie jednak pod koniec owej dekady „polskie dowcipy” zaczęły przycichać – i to raczej szybko. Bowiem jak opowiadać takie żarty bez samokompromitacji, gdy Karol Wojtyła został papieżem, a w Polsce wybuchła „Solidarność”? W latach osiemdziesiątych rządził Reagan, który stale chwalił Polskę i jej walkę o wolność. A to nie był żart. To była znaczna zmiana kulturowa. ''

Dario T. W. said...

''W tej chwili antypolska fala w USA wróciła w formie neostalinowskiej narracji, której debiutem nad Wisłą był głośny artykuł w „Gazecie Wyborczej” o rzekomym mordowaniu Żydów przez powstańców warszawskich oraz sławetny pamflet o Jedwabnem pt. „Sąsiedzi”. Ta neostalinowska narracja obowiązuje w „nauce” amerykańskiej od lat siedemdziesiątych. Została ona wtedy też przyjęta przez popkulturę i jest ponownie obowiązującym w USA stereotypem.

Gdy nastąpił „koniec historii”, powróciły rzekomo permanentne tej historii zjawiska, w tym haggada o „odwiecznym polskim antysemityzmie”, który w tej odsłonie jest eksterminacyjny, współodpowiedzialny za Holokaust. Wygenerowali go bliżej nieokreśleni „naziści”, którzy utracili narodowość. Ale przyłączyli się do nich inni, szczególnie Polacy.

To jest właśnie tło obecnej awantury. Trzeba to zrozumieć.''

Dario T. W. said...

Nie odrzucam przy tym działań zakulisowych polskiej dyplomacji. Dobrze się w tym względzie zaprezentował konsul RP Maciej Gołubiewski z Nowego Jorku. Szkopuł w tym, że dyplomaci powinni być dopełnieniem działań Polonii. Ale Polonia nie jest jeszcze w stanie zadziałać. Aby potrafić działać w Ameryce skutecznie, trzeba być Amerykaninem, a nie transplantowanym PRL-owcem. Im szybciej się zaasymilują, tym szybciej nauczą się amerykańskiej gry i nie będą powielać żałosnych modeli, które wynieśli z komunizmu i postkomunizmu.

Emigracja powinna być z kraju nad Wisłą do USA, a nie z PRL czy post-PRL do ich amerykańskich wersji. No, ale za jedno-dwa pokolenia ich dzieci i wnuki zaasymilują się. Paradoksalnie – im szybciej staną się Amerykanami i zajmą się amerykańskimi sprawami, tym lepiej dla kwestii polskich. Bo pamięć o Starym Kraju będzie wciąż świeża, a metody działań już miejscowe, amerykańskie, a nie postsowieckie. I skruszy się antypolonizm środkami naszymi, amerykańskimi, bo inaczej trzeba będzie znów czekać na cud: „Solidarność” w Polsce, Polaka w Rzymie i zmartwychwstanie prezydenta Reagana w USA... {koniec artykulu]